wtorek, 29 grudnia 2015

#1 Świadomość

16.10.2014r.

-Witajcie.- powiedziała nauczycielka matematyki, nasza wychowawczyni -Chciałabym Wam przedstawić nowego ucznia waszej klasy.- wskazała na chłopaka stojącego obok niej -Moi mili, to jest Lucas.
Lucas był wysokim brunetem o szarych oczach. Był ubrany w jeansy i czarną koszulkę, która przylegała do jego ciała, ukazując zarys mięśni brzucha.
-Nie widzę żadnej wolnej ławki, mój drogi, więc...
-Emmm... możesz usiąść ze mną.
-Super, dzięki. -uśmiechnął się serdecznie, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
-Spoko.
 Niezły jest, nie powiem - przystojny.
Trochę dziwny, ale... te dołeczki...
Chłopak przyglądał mi się przez cała lekcję.
Nagle zadzwonił dzwonek, oznajmiając  tym samym koniec lekcji.
Szybkim krokiem skierowałam się pod salę przyrodniczą i usiadłam pod ścianą.
-Mogę? -usłyszałam głos Lucasa.
-Jasne. -powiedziałam, na co usiadł.
-Jak masz na imię? -spytał.
-Jules. Wiele osób mówi mi po prostu Jul.
-ekstra. A nazwisko?
-Myris, a ty?
-Worh. Nigdy nie podaję swojego pełnego nazwiska.
-Czemu?
-To żenujące.
-Oświecisz mnie?
-Muszę? -spytał z lekką irytacją.
-Nie.
-Dobra... Zmieńmy temat. Masz jakieś rodzeństwo?
-Tja. Dwóch okropnych, wkurzających braci. I jedną pięcioletnią siostrę. A ty?
-Nie, jestem jedynakiem. Chcesz sajgonkę?
-Nie, dzięki.
-Uwielbiam japońską i chińską kuchnię. A ty?
-Średnio. Mam kuzynkę z Polski. Mieszka w województwie śląskim. Polskie jedzenie jest wspaniałe.
-Serio?
-Tak. Jak do mnie przyjedzie, to Cię zaproszę.
-Świetnie. -odrzekł entuzjastycznie z pełnymi ustami.
Nagle podbiegła do mnie Katie, moja przyjaciółka.
-O, Jules, tu jesteś. Szukałam Cię.
-W ogóle - cześć. A czemu mnie szukałaś? -spytałam zdezorientowana.
-Jest konkurs na piosenkę. To znaczy... wiem, że kochasz śpiewać i bardzo Ci to wychodzi, więc pomyślałam, że mogłabyś ... wygrać.
-Super, a jakaś... tematyka?
-Ogólnie jakieś piosenki  o miłości, ballady i takie tam.
-Ekstra. Gdzie są zapisy?
-Wystarczy wpisać się na plakat.
-Wpiszesz mnie? Pliska.
-Spoko. -wymruczała Katie i poszła w głąb korytarzu.
-Słyszałem o tym konkursie. Podobno to ma być największa rozrywka w roku szkolnym.
-Czemu?
-Dodatkowo będą głosowania o jury i wiesz co? Zapisałem się. -zachichotał nerwowo.- Poza tym, zwycięzca będzie śpiewać cztery piosenki na dyskotece.
-Aha, fantastycznie. Dobra, już był dzwonek na lekcje. Chodź. Mamy teraz biolę.

*   *   *   WIECZÓR

Już po gorącej kąpieli leżałam w łóżku i przeglądałam moją playlistę na telefonie, aby wybrać piosenkę na konkurs.
-Nie... nie... nie... No tu nic takiego nie ma! -mówiłam sama do siebie przewijając utwory- O! A może to.
Z telefonu rozlegał się głos Ellie Goulding.
-Taaa. To jest ta piosenka. -powiedziałam triumfalnie.

*   *   *   15 minut później

Po wydrukowaniu tekstu i ściągnięciu wersji instrumentalnej zaczęłam ćwiczyć.
Moja mama zawsze mówiła, że śpiewam jak anioł.
Moje brązowe loki spływały po plecach, a niektóre pasma leżały na twarzy.
Po kilku minutach ćwiczeń stwierdziłam, że robi ię późno, a moje zmęczenie jedynie mnie w tym utwierdziło.
Odłożyłam tekst i wtuliłam się w kołdrę, po czym błyskawicznie zasnęłam.

*   *   *

Stałam w parku wśród drzew.
Przede mną stał Lucas.
-Nie no, nie mogę. Dopiero go poznałaś i już musisz o nim śnić. -przybiłam sobie dłonią w czoło- Dlaczego tak szybko coś do niego poczułaś?
Chłopak uśmiechnął się znacząco.
-Możesz o mnie nie mówić w trzeciej osobie? Ja tu jestem. Słyszę Cię.
-Wow, świadomy sen. Rzadko czegoś takiego doświadczam.
-To nie jest świadomy sen. Jesteśmy przeszywanym kuzynostwem. Ty też możesz to robić ale musisz to wyłączyć. Na razie to blokujesz.
-Ale co blokuję?!
-Wszystkie półanioły mają ten dar. Nie wiem kim jest Twoja matka, ale się dowiem. Najprawdopodobniej jest elfką lub nimfą, ale to tylko przypuszczenia.
-Co?! Chcesz mi powiedzieć, że jestem jakimś półaniołem? Może jeszcze mi powiesz, że jak skończę 18 lat, to wyrosną mi takie białe skrzydełka?
-Nie. Mniejsza z tym. Nie przyszedłem tutaj aby Ci to mówić. Muszę Cię ostrzec.
-A czemuż to niby? -zapytałam z sarkazmem.
-Mój ojciec chce Cię zabić.
Moje nogi zdrętwiały.
-Jak to możliwe? Przecież nawet mnie nie zna...
-Zna Cię i to bardzo dobrze. Mój ileś pradziadek był dzieckiem twojej ileś prababki z nieprawego łoża. To zbyt długa historia. Kiedyś Ci Ją opowiem.
-Ale czemu niby Twój ojciec chciał mnie zabić, co?
-Zabija wszystkie kobiety z rodu Myrisów.
-Jakiego znów rodu Myrisów?
-Twoi przodkowie byli niegdyś bardzo wysoko w hierarchii królewskiej. Mój ojciec chce Cię zabić w dniu Twoich 18 urodzin. Uważa, że w tedy będziesz najmniejszym ryzykiem. Mój dziadek ma zabić Twoją matkę.
-Mamę? -głos uwiązł mi w gardle, a na twarzy poczułam łzy.
-Taak, ale ja za tym nie jestem. Moim zdaniem konflikt z przed wieków został już rozwiązany. Nie martw się pomogę Ci. W moim ojcu jest czyste zło. To co robił mi przez te wszystkie lata... On zasługuje na śmierć... Według przepowiedni jedna kobieta z Twojego rodu ma skończyć rządy tyrana. Tak więc masz zabić mojego ojca. -niezrozumiale spuścił głowę.- Muszę już iść. Nasz czas się skończył. Przepraszam za to. -wskazał na moje ciało. Spojrzałam na siebie. Miałam Top sportowy i króciutkie spodenki.- Jeszcze nad tym nie panuję. Do zobaczeni w szkole. -zakończył, a sen rozpłynął się w nicość.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

EPILOG

ROK 1489
-Kocham Cię, Marcusie. -wyszeptała Eleni- Nigdy tego nie pragnęłam. Naprawdę Cię kocham.
Jej dłonie były brudne i lepkie z krwi.
-Nie wierzę Ci. W nic już nie wierzę -wycharczał ostatkami sił- Byłaś moją żoną. Zdradziłaś mnie. Obcowałaś z tym mężczyzną i to na moim łożu. Ufałem Ci.
Odsunął się od małżonki.
-Krwawisz coraz bardziej.
-Nic dziwnego. Ten gnój przebił mnie Claymorem. Nawet nie wiem skąd ten skurczybyk go wziął.
-Oszczędź swych słów. Zrobiłem to, bo nie jesteś mi już do niczego potrzebny. Wykonałeś swoją robotę. Ciesz się, że nie skończyłem z Twoją Eleni. Ona mi się jeszcze przyda. W sam raz nadaje się na dziwkę. -uśmiechnął się obleśnie.
-Nie waż się jej tknąć, Haroldzie!- wykrzyknął Marcus.
-Nic nie możesz już zrobić. Po tym jak pomogłeś mi zabić ostatniego z rodu Tyfonów osiągnąłem władzę. Nic nie powstrzyma mnie od zgładzenia miasta Ratern! 
-Nic Ci się nie uda. Wiesz dobrze co mówi przepowiednia!
-Przepowiednia się myli...
-Przepowiednia mówi, że jedna niewiasta z naszego rodu,rodu Myrisów zgładzi Twego potomka i każdego następnego. Wiesz albowiem, że Lounisis, twą żonę, spłodził potomek fenrira. Wiesz też, że dlatego Twoje potomstwo jest oblane skazą i zostało w nich zasiane zło. Przepowiednia nigdy się nie myli. -powiedziała spokojnie Eleni.
 -To brednie. -rzekł Harold, a Marcus ostatkiem sił strzelił do niego z kuszy.
(...)

Bohaterzy:
(epilog)
*Eleni Myris - hrabina, dziedziczka majątku, praprapraprapraprababka Jules, żona Marcusa, urodziła dziecko z nieprawego łoża, lat 61.
*Marcus Myris - hrabia, prapraprapraprapradziadek Jules, mąż Eleni, lat 67.
*Harold Worhardy - dziecko Eleni z nieprawego łoża, łowca fenrirów, lat 45.
*Lounisis Worharda- żona Harolda, została wykorzystana przez potomka fenrira, lat 38.

*fenrir -   ogromny wilk, jedno z trójki dzieci Lokiego, boga chaosu.
*tyfon (z niego wywodził się ród Tyfonów) - skrzydlaty demon, największy i najstraszniejszy potwór mitologii greckiej.                                                                                                                                                                              
Ród Tyfonów powstał, gdy tyfon zapłodnił śmiertelniczkę.